Viviane
PostWysłany: Nie 10:00, 22 Kwi 2007    Temat postu:

Ostatnio stwierdziłam, że mimo wszystko najczęsciej myślę dwutorowo : pozytywnie, albo realistycznie. Oczywiście nie mówię o sytuacjach kryzysowych, ale w większości przypadków staram się odnajdywać dobre strony w zaistniałej sytuacji Kwadratowy Jednak gdy tego potrzebuję, potrafię spoglądać na świat z punktu niewzruszonej realistki.

Ale osobiście uważam, że nawet największy optymista ma chwile zwątpienia, w których przemawia przez niego skrywany głęboko kawałeczek pesymisty :hamster_smile:
mati1989
PostWysłany: Pią 12:40, 20 Kwi 2007    Temat postu:

Osobiście jestem optymistą i do każdego pomysłu podchodzę z zadowoleniem i nigdy nie neguję żadnego pomysłu. Takie mam nastawienie, że każdy projekt może się udać, tylko trzeba odpowiednio wiele pracy mu poświęcić i podejść do niego bardzo ambitnie. Najczęściej jednak spotykam się z postawą radykalnie odmienną, gdzie każdy projekt zostaje przez społeczność odrzucany lub przyjęty, ale nic albo bardzo mało się robi w kierunku, by ten pomysł zrealizować.
kalocia
PostWysłany: Czw 21:17, 19 Kwi 2007    Temat postu:

Oj optymistką to ja jestem Very Happy Czasami nawet tego żałuję, ale częściej optymizm mi pomaga Smile Staram się, aby moi znajomi byli optymistycznie nastawieni na świat i przyznam, że udaje mi się to Very Happy
Barbi
PostWysłany: Pon 11:30, 12 Mar 2007    Temat postu:

a propo 'dzień dobry'. przypomniał mi się taki fragment z Kubusia Puchatka.
- Dzień dobry - Puchatek.
- Dzień dobry, jeśli ten dzień godzien jest nazywać się dobrym.

Czy jakoś tak Razz
Draco Maleficium
PostWysłany: Nie 16:21, 11 Mar 2007    Temat postu:

Ciekawe... i muszę powiedzieć, że dość prawdziwe. Rochester jest drugim najbogatszym rejonem w całym USA, i to widać w podejściu mieszkańców. Faktycznie, ci ludzie, któych spotkałam, z reguły zaliczają się do optymistów, a nawet jak mówią o czymś nieprzyjemnym, to podchodzą do tego z uśmiechem. Mnie drażni często to "How are you?" bo niespecjalnie chce mi się powtarzać to samo w kółko, ale jest to kultura jak każda inna i należy się dopasować - przynajmniej tymczasowo.

A ja? Gdzie ja stoję w tym spectrum? Chyba gdzieś pośrodku, bo zauważyłam, że jestem niezmiernie chybotliwa. Z małym przechyłem w stronę optymizmu, bo przyłapuję się często na wierzeniu "w cuda," jak to moja kochana Goldi określiłaWink Na przykład, wierzę desperacko, że "Taniec Wampirów" wróci do ROMY, że zdam SAT na wynik wystarczająco wysoki (to samo się tyczyegzaminów AP). Małe szczegóły potrafią poprawić mi humor tak znacząco, że wysyłam promienie słoneczne dla całego świata, ale równie łatwo wypchnąć mnie na drugi koniec - zwłaszcza ludzie naokoło potrafią mnie doprowadzić do bariery, gdzie "zł humor" to byłoby niedopowiedzenie.
Po dokładnej introspekcji stwierdzam z zaskoczeniem, że chyba jestem optymistką. Realistką też, ale w tą jaśniejszą stronę Bo od wiary się zaczyna, a potem przychodzą czyny.
Villemo
PostWysłany: Sob 22:38, 10 Mar 2007    Temat postu:

Fragment wywiadu z Piotrem Kraśko z najnowszego numeru "Voyage" (NR 03 (104) MARZEC 2007):

"Sprawdzają się Panu stereotypy dotyczące Amerykanów? Rzeczywiście rozmowy ograniczają się do wymiany uprzejmowści i dyskusji o interesach?
Broniłbym Amerykanów. To zupełnie nie jest tak. Europejczyków irytuje pewnie na początku powtarzane pytanie "how are you?". Można pomyśleć, po co on pyta, jak się masz, skoro odpowiedź go nie obchodzi. Ale to tak samo jak "dzień dobry". Mówimy tak przecież też do kogoś, o kim wiemy, że dzień ma beznadziejny. Jaki więc "dobry"? Ale taki już zwyczaj. U Amerykanów formą pozdrowienia jest pytanie "how are you".
A ten nawyk odpowiadania "fantastycznie" nie irytuje?
Podoba mi się, bo zmusza do optymizmu. Oni w to wierzą, kiedy mówią "mam się dobrze". Na pewno to lepsze, niż narzekanie. To naprawdę jest naród optymistów. Większych nie spotkałem. A łatwiej się żyje optymistom niż pesymistom. Faktem jest też, że zwykłym mieszkańcom Stanów dużo łatwiej niż nam tutaj o podstawowe poczucie bezpieczeństwa. Tam wystarczy mieć pracę, żeby kupić dom, dwa samochody, komputer i wyjechać na wakacje. I w efekcie oni nie mają takiej potrzeby rozmawiania o pieniądzach i pracy. Nie muszą prowadzić takich rozmów jak w Polsce, gdzie ludzie ciągle się martwią i mają ku temu powody".
Barbi
PostWysłany: Czw 19:57, 22 Lut 2007    Temat postu:

Ludzie mówią mi, że jestem optymistką, jestem wesoła, radosna i wogóle. Nie... Mam dość. Nie wiem jak do tego doszli.
Lubię się śmiać z życia, bo jest śmieszne. Nawet rzeczy, które nie są śmieszne w odpowiednim świetle są śmieszne Razz może przez to ludzie myślą, że jestem taka wesoła i wogóle.
Optymizm mi się kojarzy z zakładaniem, że wszystko jest i będzie super.
Myślę, że jestem realistką, bo nie potrafię patrzeć optymistycznie ani pesymistycznie na świat Razz
marbel
PostWysłany: Wto 17:48, 20 Lut 2007    Temat postu:

Optymizm, optymizm... Skąd ja znam to słowo... Aha, to coś, czego staram się unikać. Very Happy

Realistka. A przynajmniej była realistka. Nie, nadal realistka. Very Happy
Zazwyczaj jestem realistką, nie staram się wierzyć, że wszystko będzie dobrze, że jutro będzie lepszy dzień, że wszystko się ułoży, jeśli fakty świadczą przeciwko temu.
Ale z drugiej strony: czemu nie? Zdarza mi się szukać na niebie tęczy po burzy, a księżyca w nocy Wink. No i nadzieja matką głupich, a ja z pewnością jestem głupia. Very Happy Więc pewnie mamusia przekazała mi coś w genach. Very Happy
W "publicznym życiu" uchodzę raczej za optymistkę (lub olewusa- ale zwał jak zwał Wink), bo bardzo rzadko pokazuję po sobie, że się czymś przejmuję. No i staram się mówić tylko o pozytywnych stronach czegoś. Zazwyczaj. Wink
Jeśli chodzi o stałość w nastrojach, to drobnostki nie są w stanie mnie mocniej "ruszyć". Ani te pozytywne, ani te negatywne. Chyba że jest ich dużo lub przez dłuższy czas się nie wysypiam... Oj, wtedy to dzieją się ze mną dziwne rzeczy. Wink

Aha, no i ludzie. Niewielu jest ludzi, którzy potrafią znacząco wpłynąć na mój nastrój. Ale są- i ci dołujący mnie samą swoją obecnością oraz ci, którzy potrafią wywołać uśmiech na mojej twarzy nawet nic nie mówiąc. Dobrze jest znać takich "pozytywnych" ludzi. Smile
Katie
PostWysłany: Nie 14:04, 18 Lut 2007    Temat postu:

Ja jestem raczej optymistką
Wprawdzie zdarzają mi się dołki ale wtedy najczęściej z totalnego przygnębienia po rozmowie z niektórymi ludźmi moge odrazu przejsc do cieszenia sie ze wszystkiego:P Ostatnio w sumie to dołków nawet nie mam;] I tak jakoś wesoło... i ogólnie no pięknie jest;]
Szkoda tylko ze jest tak dużo osób, które nieprzerwanie mają zły nastrój... smutny nastrój... heh;] no ale na to ja już nic nie poradzę
Villemo
PostWysłany: Nie 13:35, 18 Lut 2007    Temat postu: Optymizm

Obudziłam się dzisiaj w tym samym nastroju, w którym poszłam spać, czyli - beznadziejnym. Zwlekłam się z łóżka, na przekór swojej słabej woli, ciepłej kołdrze, piaskowi w oczach - i powędrowałam do kościoła. I dopiero wracając uświadomiłam sobie, że... przecież jest pięknie. Mr. Green Piękny dzień, słońce świeci, jest mróz (i w konsekwencji nie pada, nie ma błota i moje buty są czyste - to niewątpliwy pozytyw mrozu), ptaki nie uciekają przede mną tak, jak zwykle to robią i... mimo że przez ten weekend nie zrobiłam niemal niczego z tego, co sobie zaplanowałam, jest pięknie (dobra, zobaczymy, co będę mówić jutro o 6:40 podczas pobudki, ale jak na razie jest dzisiaj).

Więc, jak to jest z Wami? Optymiści, pesymiści? A może coś pośrodku? Drobnostka potrafi wywołać diametralną zmianę nastroju (oj, tak, tak), czy raczej jesteście stali w swoim odczuwaniu szczęścia/nieszczęścia i negatywne/pozytywne uczucia muszą się długo kumulować, zanim wypłyną?

Próbowałam znaleźć jakiś w miarę ciekawy i przy tym niegłupi teścik na optymizm, ale nie udało mi się. Póki co zapraszam do wypowiadania się i głosowania w ankiecie. Wink
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
   

Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group